Od dawna wiadomo, że całością ludzkiej homeostazy sterują dwa główne centra; jest to mózg i jelita. Dużo na ten temat mogą powiedzieć doświadczeni psychologowie, gastrolodzy i dietetycy. Każdy z nas ma w pamięci biegunki, które pojawiały się nagle np. przed egzaminem lub zaparcia pojawiające się podczas przedłużającego się stresu.
Dotychczas uważano, że jest to skutkiem “rozchwianego” działania naszego mózgu, źle znoszącego pojawiające się stresory. Okazuje się, że poprzez nerw błędny łączący nasze jelita z mózgiem ponad 90% informacji płynie od jelit do mózgu, a odwrotnie tylko niecałe 10%. W jelitach jest bardzo mocno rozbudowany układ nerwowy. Każdy z kosmków jelitowych (a jest ich około 40 na milimetr kwadratowy, a nasze jelita mają powierzchnię kilkuset metrów kwadratowych) ma swój mały obwód nerwowy. Razem w jelitach jest 100 milionów neuronów, czyli mniej niż w mózgu, ale i tak jest to ogromny nadmiar. Po co? Jeżeli szukając odpowiedzi odrzucimy standardowe podejście do funkcji układu nerwowego, łatwo jest samemu znaleźć właściwą odpowiedź.
Proszę odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
- Czy istnieje pojęcie żywienia instynktownego?
- Jaką rolę odgrywał w rozwoju ludzkości smak słodki i gorzki?
- Dlaczego różnie reagujemy na posiłki; np. jednym na sam widok i zapach tłustej kiełbasy cieknie ślina, inni wręcz dostają wstrętu?
- Dlaczego naturalne dodatki żywieniowe (suplementy diety) są uznawane za lepsze?
- Dlaczego nie lubimy nagłych zmian w diecie i na egzotycznych wycieczkach możemy mieć biegunkę?
Tych pytań może być więcej, ale wszystkie one mają wspólny mianownik; są czynnikami (stresorami) bezpośrednio działającymi na nasze jelita. Są to informacje uzyskane przez mózg i przekazane do “jelitowego układu nerwowego” lub bezpośrednio odebrane przez jelita i przekazane do mózgu. Informacja odebrana zostaje w mgnieniu oka i przetworzona przez jelitowy układ nerwowy na reakcję fizjologiczną. O efektach, jelita informują mózg (to jest 90% przepływu informacji; patrz wyżej w tekście). Wówczas kształtuje się nasze samopoczucie, albo mamy dobry humor albo wpadamy w przygnębienie prowadzące do depresji. Jedną z głównych ról w tym spektaklu odgrywa tryptofan.
Aminokwas znajdujący się w mleku, maśle, chlebie, kaszy itd., który może być przekształcony w serotoninę. Serotonina jest neuroprzekaźnikiem, od jej ilości zależy jak szybko będzie przekazana informacja przez komórki nerwowe. Jeżeli nie “przebiałczymy” organizmu (nie będzie za dużo białka w posiłku w porównaniu z węglowodanami), tryptofan przekroczy barierę krew mózg i tam przemieni się w hormon szczęścia (serotoninę) w dzień lub w hormon dobrego snu (melatoninę, która powstaje z serotoniny w szyszynce podczas snu) w nocy. Jeżeli jednak białka będzie np. na kolację za dużo tryptofan nie ma szans z innymi aminokwasami w konkurencji „przechodzenia przez barierę krew-mózg”. Nadmiar tryptofanu jelita przetwarzają w serotoninę i wykorzystują dla sprawnego działania „jelitowego układu nerwowego”. Niestety nadmiar serotoniny krążącej we krwi blokuje mechanizmy przyswajania wapnia przez nasze kości. Dlatego „przebiałczona” dieta (np. jeżeli będziemy pili litr mleka dziennie) doprowadzi do osteoporozy i depresji.
Głodówki i diety oczyszczające (szczególnie dieta Gersona) przyczyniają się nie tylko do sprawnego działania całego układu pokarmowego, ale przez jego dobre funkcjonowanie wpływają na sprawność całego układu nerwowego.
W starożytności mędrcy, filozofowie przed napisaniem swoich dzieł przechodzili obowiązkową tygodniową głodówkę – może zatem warto chociaż raz na miesiąc zrobić dzień lub dwa dni głodówki?!.
Smaki również wpływają na układ nerwowy. Najważniejszy jest smak słodki. “Pożywienie słodkie znaczy dobre – pożywienie gorzkie trucizna” – tak najkrócej w dużym uproszczeniu można zdefiniować metodę poszukiwania pokarmu przez ludzi pierwotnych. Smak słodki natychmiast mobilizuje układ enzymatyczno – hormonalny do przyjęcia wysokoenergetycznego pokarmu (krew wypełnia się enzymem LPL, a trzustka mobilizuje swoje siły do wytworzenia insuliny). To właśnie dlatego pierwsze mleko karmiącej matki zawiera bardzo dużo laktozy (dwucukru składającego się glukozy i galaktozy – jedynych cukrów prostych, które nasze jelita przyswajają niezależnie od ilości, nawet wbrew gradientowi stężeń, czyli każdą ilość). Glukoza jest niezbędna dla funkcjonowania każdej komórki, również komórki nerwowej.
Sprawność trawienia, przyswajania jest uzależniona od “jelitowego układu nerwowego”. Im coś jest lepiej przygotowane i nie stanowi dużego stresu dla jelit, będzie dobrze przyjęte i wykorzystane. Tak właśnie dzieje się z dodatkami żywieniowymi. Jeżeli są naprawdę naturalne nawet małe dawki okazują się zadowalające, a efekty fizjologiczne zadziwiające. Wykonanie naturalnego suplementu diety jest drogie, trudne i nie zawsze możliwe. Dlatego producentów naturalnych suplementów jest tak mało, a tak dużo suplementów syntetycznych. “Syntetyk” żeby działał musi być podany w dużej ilości, a jak wielokrotnie pisałem nadmiar szkodzi!!!
Z indywidualnego, subiektywnego punktu widzenia na nasze samopoczucie ma wpływ to co jemy. Mózg i jelita są w ciągłym kontakcie ze sobą, przekazując nawzajem niezliczoną ilość informacji (prawie dziesięć razy więcej jelita mózgowi).
Przed włożeniem czegokolwiek do ust, niezależnie czy to jest kiełbasa, marchewka, chips… proszę się najpierw zastanowić; jak się czułem kiedyś po zjedzeniu właśnie TEGO?
Jak zareaguje mój drugi mózg? Czy Twój mózg woli muzykę poważną, rozrywkową czy huk startującego samolotu, zgiełk uliczny itp.? Twój „układ nerwowy w jelitach” woli naturalne produkty spożywcze i naturalne suplementy czy „chemię spożywczą”? Szczera odpowiedź i podjęta decyzja świadomego żywienia i suplementacji pozwoli Ci znaleźć swoją właściwą drogę żywieniową, a ty na zawsze pożegnasz zaparcia, biegunki, złe nastroje, depresję, alergie, choroby stawów itp…
dr n. med. S. Puczkowski